sobota, 6 lutego 2016

Wielka miłość cz. 6

Spodziewasz się kogoś? - zapytał Wiktor. Marta przecząco pokręciła głową. Na przyjście rodziców to było za wcześnie. Nikt inny nie przychodził Marcie do głowy, no chyba, że to Aneta ale z nią umówiła się na zakupy w weekend. Razem poszli do drzwi. Nie takiego widoku się spodziewali. Nie tej osoby. To była Iza. Była dziewczyna Wiktora. Co ona u diabła tam robiła? Nie dość, że miała czelność przyjść do domu Marty to jeszcze kompletnie pijana.. Żadne z całej trójki nie wiedziało co powiedzieć. Wreszcie odezwała się  Iza z sarkastycznym tekstem :Spełnienia marzeń Martuś i miłości przede wszystkim. Chciała się zachować jak "przyjaciółka" i pocałować Martę w policzek. Ta zdążyła jednak odsunąć się. Złapała Wiktora za ramię i wciągnęła do domu. Z całej siły zatrzasnęła drzwi przed nosem Izy. Żadne z zakochanych nie wiedziało co powiedzieć. Co zrobić. Wiktor wyjrzał przez wizjer a Izy już nie było. Postanowili nie wracać do tego incydentu.  Nie zastanawiać się po co, dlaczego. Kontynuowali oglądanie filmu. Marta pod koniec seansu słodko zasnęła. Poczuła jak Wiktor podnosi ją z kanapy. Domyśliła się, że położą się razem w łóżku. Tak jednak się nie stało. Marta obudziła się jakoś o 3. Obok niej miejsce było zimne. Zapaliła lampkę na biurku i zobaczyła, że w miejscu gdzie miał być Wiktor była kartka z takim napisem : Przepraszam, musiałem iść kocham W. Co takiego było ważniejszego od niej? A co jeśli poszedł do Izy? Nie. Nie zrobiłby tego. Nie mogła do niego zadzwonić. Rano go spyta dlaczego ją zostawił. Poszła spać chociaż długo nie mogła zasnąć. Kiedy zadzwonił budzik od razu wstała. Zasmuciła się,ponieważ nie było sms'a od Wiktora. Po wejściu do szkoły od razu szukała wzrokiem ukochanego. Nie było go. Miała złe przeczucia. Po 3 lekcji zadzwonił Wiktor. Przepraszał Martę i powiedział, że za godzinę będzie w szkole. Jak mówił, tak zrobił. Marta zauważyła łzy w oczach chłopaka. Przytuliła go. Mój tata w nocy miał zawał, jego stan jest krytyczny. Powiedział łamiącym się głosem Wiktor.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz